
Puste niebo – Radek Rak
Książka „Puste niebo” Radka Raka opowiada historię niezbyt mądrego Tołpiego, który podczas łowienia ryb wyławia Księżyc. Niefortunny bieg wydarzeń sprawia, że zostaje on rozbity a młody chłopak wyrusza w podróż by go naprawić.
Był sobie chłopiec
Radek Rak w „Pustym niebie” rysuje losy Tołpiego, młodego, niezbyt mądrego i rozgarniętego mężczyzny. Pewnego dnia, gdy przedświt był ponury wyławia on z rzeki, zamiast ryb, to Księżyc w całej swej okazałości. Pech chce, że dłużą chwilę później rozbija go na kawałki. Zmartwiony trochę tym zdarzeniem udaje się po poradę do babuszki Sławuszki, która wysyła go w podróż do Lublina, by tam odnalazł Rabina i z nim stworzył nowy Księżyc.
Chłopak, choć niechętnie, w podróż się wybiera i dociera do owego miasta, pełnego cudów, dziwów, komunistów i wszelkiej maści innych ludzi. Znajduje nawet Rabina i nawet razem będą ten Księżyc tworzyć wedle przepisu, ale jak to bywa w takich historiach – nie wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Trzeba będzie zdobyć trudne do zdobycia składniki, w tym anielskie pióra czy sny. Więc już od samego początku świat rzeczywisty będzie się mocno przeplatać z tym światem baśniowym, bardzo mocno onirycznym. Lubin i wszystko co się w nim dzieje będzie przypominać bardziej sen już jawę.
We śnie wszystko bowiem zlewa się w jedno i widać ukryte połączenia w osnowie świata.
Oniryczny Lublin
„Puste niebo” zostało napisane wcześniej niż „Baśń o wężowym sercu”, ale jedna i druga powieść ma ten sam klimat – baśniowy, nierzeczywisty, gdzie to co prawdopodobne przeplata się z wydarzeniami rodem ze snu. Ten oniryzm, tutaj znacznie bardziej wyraźny, tworzy klimat tej powieści i w połączeniu z pięknym językiem sprawia, że w sumie jest to zarówno fantastyka jak i literatura piękna. Bo trzeba to podkreślić – Radek Rak ma swój styl pisania, stylizowany, inny, wyróżniający się na tyle innych powieści fantastycznych, któremu właśnie bliżej do literatury pięknej czy prozy Olgi Tokarczuk.
Sam świat, który otrzymujemy to Lublin, którego nie ma (jak głosi napis na wklejce) – z dziwnymi zaułkami, tajemniczymi mieszkańcami czy katedrą, w której wiszą martwe, wypchane anioły. Kreacja świata bazuje więc na tym co znane, ale autor dołożył do tego elementy rodem z baśni i ludowych podań. Spina się to jednak w całość z uwagi na klimat snu, starannie kreowany do samego początku sprawiający, że świat w obrębie powieści jest spójny.
To samo tyczy się licznych postaci pobocznych jakie wraz z Tołpim poznajemy w trakcie powieści. Obok Rabina Jana, Madame Aiszy, Adeli czy czarta Zapaliczki, każda jest charakterystyczna, wyrazista i fascynująca. Za każdą z nich stoi jakaś mikro historia, którą w końcu odkryjemy i potem już inaczej będziemy na tego bohatera patrzeć.
Sam Tołpi zaś jest poczciwym, prostym i dającym sobą manipulować młodym chłopcem, niezbyt mądrym i mającym fatalną intuicję. Z tego też powodu jego osoba może irytować, ale przecież książki nie mogą być tylko o mądrych, wspaniałych i szczęśliwych bohaterach. Natomiast w ramach tych narzuconych ram autor jest bardzo konsekwentny, bo główny bohater do samego końca pozostaje sobą i wydarzenia, jakich jest świadkiem i uczestnikiem, w zasadzie go nie zmieniają. Należy więc do grona tych, co nie są skłonni do reelekcji nad życiem i zmiany zachowania – jest na to zbyt prosty, zbyt niemądry.
Przez powieść się płynie, choć język jest stylizowany, narracja spokojna a wydarzenia stonowane, choć zaskakujące dość często. Niemniej nie wybija się ta powieść ponad inne, bo nie wzbudza wielkich zachwytów i nie wbija fotel, bo tego typu powieści było już sporo. Nie zapada także w pamięć ze szczegółami, gdyż nie ma w sobie tego czegoś, co wyróżniałoby ją tak bardzo. Po prostu brakło tu tej oryginalności, która przyszła w powieści kolejnej o Jakóbie Szeli.
Wad w budowie świata, kreacji postaci czy w logice wydarzeń dopatrzeć się nie mogę, bo wszystko spójne, sensowne i mające ciąg przyczynowo skutkowy w tychże ramach. Rozumiem jednak czemu książka ta może nudzić, odrzucać czy zniechęcać – nie jest tym, czego oczekuje się po zakwalifikowaniu jej do fantastyki. Z żadnej strony typową fantastyką przecież nie jest.
Nie ma w niej też tak dużo okrucieństwa i mroku, jak głosi okładka. Są owszem momenty, które zakują swą brutalnością i złem, ale jest to równoważone przez te jasne, dobre i dające nadzieję. I wbrew opisowi, więcej znajdujemy w niej smutku niż radości. Ponownie więc mamy sytuację, gdzie opis z okładki nie dość nie nie mówi nic o fabule to jeszcze wprowadza w błąd.
„Puste niebo” – podsumowanie recenzji
„Puste niebo” Radka Raka to bardzo dobra książka napisana z pomysłem, z niezwykłym onirycznym klimatem, jednocześnie wciągająca i zaskakująca. Nie jest jednak typową fantastyką i bliżej jej do literatury pięknej, niemniej świat i bohaterowie zostali wykreowani porządnie, a fabuła ma sens i ciąg przyczynowo skutkowy.
Polecam ją bardzo, bo to kawał dobrej, oryginalnej lektury, z tym że nie wszystkim przypadnie do gustu.
Pomimo tego polecam tę książkę, ponieważ jest wciąga, jest przejmująca i przede wszystkim opowiada bardzo dobrą historię.
Plusy: | Minusy: |
+ stylizacja językowa + wielowątkowość + kreacja bohaterów | – podobna klimatem i tematem do innych |
Szczegóły:
Liczba stron: 442
Numer wydania: I
Data pierwszego wydania: 16.09.2016
Data tego wydania: 2021
Wydawnictwo: powergraph
Zobacz również

Magia uderza – Ilona Andrews
2 sierpnia, 2021
Niegrzeczny manager – Kristen Callihan
18 listopada, 2020
2 komentarze
Gogi
Ciekawa recenzja i polecam najnowszą powieść Agla! Nie ma recenzji więc zakładam, że nie czytałaś 😉
Magdalena
Cześć 🙂
Dziękuję za polecenie – dużo dobrego o niej słyszałam i masz rację, nie czytałam jeszcze, ale jest na liście “do przeczytania” 🙂