
Srebrna Zatoka – Jojo Moyes
„Srebrna Zatoka” Jojo Moyes rozgrywa się w tytułowym miejscu w uroczym zakątku Australii. Mieszkańcy wiodą niespieszne życie wytyczane poprzez migracje wielorybów i pojawiające się w okolicy delfiny. Od pięciu lat ze swoja córką mieszka tam Liza, uciekająca od przeszłości. Czy w końcu znajdzie szczęście?
Australijska zatoka
Tym razem Jojo Moyes osadza swoja historię u wybrzeży mniej więcej współczesnej Australii (książka wydana po raz pierwszy w 2007 roku). Kameralne miejsce, gdzie każdy zna każdego, jest domem dla małej społeczności żyjącej z turystyki i „pokazywania” humbaków oraz delfinów. Wśród nich żyje siedemdziesięciopięcioletnia Kathleen Whittier Mostyn prowadząca mały hotelik. Od pięciu lat mieszka z nią jej siostrzenica Elizbaeth McCullen ze swoją jedenastoletnią córką Hannah. Kobieta przejęła stery łodzi „Izmael” i zamiast ciotki pływa po zatoce z turystami.
Sielankę tego miejsca ma zakłócić inwestycja – kurort klasy premium dla spragnionych ekskluzywnych wakacji. Michael Dormer wysłany by prowadzić działania na miejscu w imieniu Beaker Holdings z ciekawością obserwuje życie Liz i jej rodziny a także całej społeczności. Miedzy nim a młodą kobieta zrodzi się uczucie, tak inne od tego, co łączy go z jego narzeczoną Vanessą.
Bohaterów i wątków jest tutaj jednak więcej, lecz będą się one rozgrywać głównie wokół tego związanego z inwestycją oraz tajemnicami skrywanymi przez Liz.
Opowieść o różnych odsłonach miłości
Z jednej strony „Srebrna Zatoka” to romans, a z drugiej do tego typu historii jej w sumie daleko. Jojo Moyes na trzystu stronach z pięciuset starannie zarysowuje kameralną zatokę w Australii z najważniejszymi jej mieszkańcami. Oprócz rodziny Liz i Kate dowiadujemy się sporo o innych właścicielach statków turystycznych pływających po zatoce, w tym o Gregu czy o właścicielu winnicy Nino. Poznajemy ich losy przeszłe, obecne relacje oraz zdanie na wiele tematów. Dużo jest tutaj też o miłości, nie tylko tej romantycznej.
Postacie te są bardzo starannie rysowane, dość barwne i całkiem ciekawe, tylko nie koniecznie pasują do tej historii (jeżeli spojrzymy na zakończenie). Kreacja Liz – głównej bohaterki, trzydziestodwuletniej kobiety po przejściach – wypada dobrze. Podobnie rzecz ma się z Michaelem – facetem, który po wizycie w Australii dojrzewa i odnajduje w sobie odwagę do ryzykowania. I ta ich relacja, to co między nimi będzie się dziać intryguje. Niestety zaczyna się dopiero po trzech piątych książki.
W poznaniu bohaterów pomaga także pierwszoosobowa narracja, ale prowadzona z perspektywy różnych postaci. Rozpoczynamy razem z Kathleen, sporo czasu i miejsca dostaje także trzydziestoczteroletni Mike oraz Liza, a epizodycznie swój głos zabiera także Hannah, Greg Donohoe, czy pod koniec Monica – siostra Michaela.
Czytając odniosłam wrażenie, że autorka chciała złapać dwie sroki za ogon. Jedna z nich to historia romantyczna, a druga to poruszenie ważnego problemu związanego z ochroną przyrody. Jakby na to nie spojrzeć, wątek związany z kurortem, ochroną humbaków i delfinów a także jak najmniejszego ingerowania w wciąż jeszcze (w miarę) naturalne środowiska jest obszerny. Opis sytuacji w cale nie jest niezwykły, ale ciekawie przybliża jak to mniej więcej wygląda i jak to się rozgrywa.
W sumie można dorzucić i trzecią srokę – osnutą tajemnicę przeszłość Liz. Jojo Moyes ślizgnęła się ledwie po temacie, niezwykle ważnym. W szczegóły wchodzić nie będę, bo to byłby duży spoiler, ale czuje niedosyt po przeczytaniu. Jak dla mnie – rozkład czasu poświęconego na poszczególne motywy jest tutaj zachwiany, przez co powieść traci na wartości. No i rozwiązanie całej akcji przeprowadzone w stosunkowo szybkim tempie nie zaskakuje swoim pozytywnym wydźwiękiem.
Niemniej „Srebrna Zatoka” ma sporo zalet, bo opisy Oceanu i życia jakie w sobie zawiera są niezwykłe – proste, niepatetyczne i fascynujące. Ich malowniczość trafia do wyobraźni i zachęca do odbycia podróży i posłuchania śpiewu wielorybów czy pooglądania bawiących się delfinów w ich naturalnym środowisku.
Kiedy człowiek nie jest przyzwyczajony do bycia na ocenia, to pierwszą rzeczą, która go uderza jest skala tego, co widzi. Jakby to był krajobraz sam w sobie. Gdy wypłynie się na tyle daleko, że trzy czwarte widoku składa się z niekończącej się wody, to wzrok gubi się w jej potężnych poruszeniach, biegnie ku świetlistej plamie w miejscu, gdzie słońce przeziera przez chmury, albo ku odległemu obszarowi, gdzie pojawiają się grzywacze.
Podsumowanie recenzji
„Srebrna Zatoka” Jojo Moyes to dobra, sprawnie napisana i ciekawa powieść, ale nie pozbawiona wad. Fascynujące opisy świata oceanu splatają się z osobistymi historiami mieszkańców małej, australijskiej zatoki. Rozwinięte w ten sposób wątki współgrają ze sobą, ale nie zostały dopracowane tak by satysfakcjonować. Budowa kurortu najważniejsza na trzystu stronach odchodzi potem w cień w obliczu relacji Mikea oraz Liz z jej tajemniczą przeszłością, który rozwija się i zamyka ekspresowo. I to jest największa wada tej książki.
Ogólnie – czyta się ją dobrze, ale zdecydowanie nie jest typowym romansem. W zasadzie jest to powieść o różnych odsłonach miłości – do środowiska, zwierząt, do dzieci, miedzy rodzeństwem i tej romantycznej, niezależnie od wieku.
Polecam, bo to dobra książka, choć niezbyt zaskakująca i nierówna.

Księga luster - Adam Faber
Zobacz również

Wiele twarzy Geralta
25 lutego, 2020
Warrior Nun – (nie)będę zakonnicą
14 sierpnia, 2020