Król trujących kwiatów - zdjęcie książki do recenzji

Król trujących kwiatów – Hannah Whitten

Powieść „Król trujących kwiatów” Hannah Whitten opowiada historię młodej kobiety, która zostaje uwikłana w królewskie przepychanki. Są więc tajemnice, zdrady i jeszcze więcej tajemnic. Nic nie jest takie, jak się wydaje. Jak więc w ostatecznym rozrachunku wypada książka? Zapraszam do recenzji!

Z pospólstwa prosto na dwór

Lore, nasza główna bohaterka, nie ma łatwego życia, nie tylko z uwagi na to, że nie ma biologicznej rodziny, że pracuje dla przemytników, że szpieguje innych ludzi. Jej życie dodatkowo utrudnia jej zdolność do władania magią śmierci (upraszając znacznie to, czym mortem w książce jest). A takich jak ona w zasadzie się w królestwie zabija. I właśnie przez te swoje wyjątkowe zdolności i splot zdarzeń zostaje zatrudniona przez króla Augusta i trafia na królewski dwór. W aklimatyzacji pomaga jej mnich Gabriel, a finalnie zawiązuje także nić porozumienia z królewskim synem Bastianem.

A to dopiero początek całej historii, gdzie obok polityki, dużą rolę odgrywają bogowie, a więc i religia, ale także magia. W kolejnych rozdziałach lepiej poznajemy poszczególnych bohaterów dowiadując się sporo o ich przeszłości. Autorka systematycznie wprowadza kolejne elementy związane z kreacją świata, przez co zyskuje coraz bardziej na głębi. I w tym wszystkim znalazło się miejsce także na wątek romantyczny.

Gra o życie

Zacznę od tego, że właściwie w bookmediach przeszła jesienią 2023 bez większego echa. W sumie to niezbyt się dziwię, bo nie wpisuje się w obecne trendy. Niemniej trochę szkoda, bo to w cale nie jest to zła książka, chociaż recenzje zbiera różne. Ale do rzeczy.

Pomysł, gdzie plebejuszka trafia na dwór królewski i zostaje wplątana w różne intrygi, świeży nie jest i był wałkowany po wielokroć, w tej czy innej formie. Tutaj jednak autorka nie poprowadziła całości aż tak schematycznie, jak to na początku wygląda. Dorzuciła do tego parę innych wątków i tak, to, że za tym kryje się coś więcej, można wyłapać gdzieś po 1/3 powieści. Co dokładnie i dlaczego zostaje ujawnione dopiero na samym końcu i to jest zaskakujące, ale zakończenie jako takie, czyli to, kto wygrywa, już nie.

Głębi całości wydarzeń dodaje to, że nie mamy tutaj tylko dwóch stron, ale na planszy znajduje się więcej pionków i to powiązanych na różne sposoby. Zdecydowanie na plus jest również to, iż karty na stół zostają wyłożone na końcu, a wcześniej mamy różne tropy, poszlaki, ale nie zawsze właściwe. Perspektywa jednoosobowa z punktu widzenia Lore ułatwia znacząco takie prezentowanie wszystkich wydarzeń.

I jak już przy głównej bohaterce jesteśmy, to idźmy dalej w tym kierunku, bo postaci jest tu sporo, o różnych motywacjach, o różnych charakterach i planach. Pomysł na bogatą i różnorodną paletę mnichów, szlachciców czy pospólstwa wypada naprawdę świetnie i nadaje całości realności. Pewne przeczy po prostu ciężko zrobić, jak się ma dyspozycji tylko trzy postacie na krzyż. A jak są już do siebie podobne, to już w ogóle dramat.

Tutaj, owszem, pewni bohaterowie mają podobne stanowiska, ale kierują się innymi pobudkami, mają odmienne cechy charakteru. Z drugiej strony podobne charaktery niekoniecznie przekładają się na te same poglądy. I o ile przypadku głównej trójki to się nawet broni, to niestety istotne postacie poboczne są mocno spłycone. Dotyczy to przede wszystkim króla Augusta i jego brata Antona. Szkoda, bo naprawdę był tutaj spory potencjał na mocne, rozbudowane tło.

Idąc dalej, Bastin i Gabriel, są konsekwentnie kreowani. Sprawnie wykorzystano tu szablon szlachetnego, wiernego swoim poglądom mnicha i księcia, który tylko z pozoru woli hulanki i zabawę niż troskę o swój kraj. Natomiast Lore, wypada już momentami tak średnio i sama sobie przeczy. Z jednej strony silna i niezależna, z drugiej nagle robi się strachliwa. Często też, zamiast pokazywać, autorka sporo opisuje. Dobrze wypada natomiast zdarzenie się z realiami dworu, bo być może wśród mieszczan i rzezimieszków pewne taktyki się sprawdzały, jednak wśród wytrawnych graczy na dworze to zdecydowanie za mało. Najlepiej to widać gdy mowa o szpiegowaniu.

Bycie dobrym szpiegiem w dużej mierze sprowadza się do tego, żeby wiedzieć, kiedy skłamać, a kiedy milczeć.

I co jeszcze musze tu podkreślić – autorka nie czyni z głównych bohaterów wszechwiedzących, najmądrzejszych, tylko starannie pokazuje ich drogę, ich przemianę i naukę. I ten aspekt wypada tutaj całkiem dobrze. Zwłaszcza, gdy dochodzi do zderzenia przewidywań czy oczekiwań, z rzeczywistością.

Nie mogę też nie wspomnieć o wątku romantycznym – nie jest nachalny, nie wywołuje ciarek żenady, prowadzany jest powoli. Co nikogo nie zaskoczy – jest to trójkąt miłosny i to dość typowy. Natomiast chwali się, że relacje budowane są stopniowo, a nie nagle i znikąd, chociaż chemia miedzy postaciami jest. W zasadzie nie dochodzi tutaj do niczego zdrożnego. Dlatego za nic nie rozumiem, dlaczego tę książkę nominowano jako romantasy w „The Goodreads Choice Award” zaraz obok „Czwartego skrzydła”, gdzie romans jest mocno zaakcentowany i gdzie scen seksu nie brak.

O tu muszę wspomnieć o reprezentacji – Lore ma dwie matki. W książce potraktowane jest to jako coś naturalnego. Nikt nie podkreśla na każdym kroku jakie to ważne, odważne i potrzebne, na okładce też o tym nikt nie krzyczy. Po prostu jest i przez to nie wygląda jakby było doklejane na siłę. Brawo, bo jednak się da to robić z sensem i gracją.

Wypada tutaj jeszcze dodać, że w powieści jest całkiem sporo opisów dworskiego ubioru oraz komnat. Może to wydać się zbędne aż w takiej szczegółowości. Nie ma tego jednak przesadnie dużo, nie dotyczy każdego kawałka odzieży, a podkreśla w prosty sposób bogactwo szlachty i królewskiego dworu. Przy okazji rysuje kontrast dla prostoty ubioru mnichów i mieszczan.

Niestety mieszkańcy dworu chyba do zbyt lotnych nie należą, bo historii a Lore nićmi grubymi szyta, a jej zachowanie pozostawia sporo do życzenia. Nawyki i kwestie związane z ubiorem także. Tym bardziej, że ma się ponoć wywodzić ze szlacheckiej rodziny. W dojrzalszej historii to plotki w mig obiegłby by zamek i okoliczne wsie. Gdyby tu się to pojawiło, choć w małej postaci, to dodałoby to całości wiarygodności.

Przechodząc już po woli do końca – tak, obok zalet, ta powieść ma sporo wad. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że to raczej jest to powieść kierowana do młodych dorosłych, czy też starszej młodzieży. Widzę tu pewne podobieństwo do „Dworów” S. J. Mass czy Trylogii Griszów L. Bardugo. Czy więc w tej klasyfikacji gatunkowej powieść się broni? Jak dla mnie tak.

Uproszczenia w kreacji bohaterów, drobne nieścisłości w scenach nie czynią tej książki złą. Broni się sprawnie prowadzaną narracją, wykorzystaniem znanych schematów ale z nową otoczką, unikaniem zbytnich uproszczeń. Z drugiej strony wykłada się na klimacie – niby mrocznie, niby magia śmierci, ale jakoś tak słabo jest to odczuwalne przez całą powieść. Momentami całość aż prosi się o sceny wywołujące ciarki lub uczucie duszności. Z dozowaniem napięcia sprawa, na szczęście, wygląda lepiej i im bliżej finału, tym bardziej czuć rosnącą stawkę.

Za to magia – ten aspekt ciężko ocenić, bo za dużo to się nie dowiadujemy. Aczkolwiek pomysł na, póki co, istniejące dwie moce – życia i śmierci, wypada całkiem ciekawie. Tym ciekawiej, że w przypadku magii śmierci może nią władać, w pewnym zakresie, zwykły człowiek. Mam nadzieje, że w kolejnych częściach autorka zgłębi i dopracuje ten aspekt, bo zapowiada się interesująco, chociaż chwilowo wypada jakby był zrobiony na odczepnego.

Podsumowanie recenzji książki „Król trujących kwiatów”

Podsumowując, „Król trujących kwiatów” Hannah Whitten jest dobrą, a momentami bardzo dobrą powieścią fantastyczną kierowaną do młodych dorosłych. Wydarzenia intrygują, kreacja postaci nie jest jednowymiarowa a całość zmierza do finału, który zapowiada ciekawy ciąg dalszy. Owszem, wady są drobne i nie rujnują książki.

Polecam samodzielnie zapoznać się z powieścią i przede wszystkim, dać jej szansę. Jak wyjdzie kontynuacja to pewnie po nią będę sięgać.

Plusy:Minusy:
+ kreacja świata i bohaterów
+ wielowątkowość
+ tajemnice wychodzą dopiero na końcu
+ wykorzystane schematy nie są kalką
– trochę za mało mrocznego klimatu
– mało pogłębiony rys bohaterów
– pewna przewidywalność

Szczegóły:
Liczba stron: 541
Numer wydania: I
Data wydania oryginału: 07.03.2023
Data pierwszego wydania PL: 25.10.2023
Data tego wydania: 25.10.2023
Wydawnictwo: Uroboros
Tłumaczenie: Stanisław Bończyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *