Królestwo obłędu - zdjęcie do recenzji

Królestwo Obłędu – Kel Kade

„Królestwo Obłędu” Kel Kade, czyli drugi tom „Kronik Mroku”, to bezpośrednia kontynuacja tomu pierwszego. Rezkin, wraz ze swoją kompanią oraz kilkoma innymi osobami, wyrusza na turniej, a na Skutton na brak wrażeń na pewno nikt nie będzie narzekać.

Przystanek numer 2: bohater poznaje więcej świata

Drugi tom zaczyna w zasadzie w tym miejscu, w którym tom pierwszy skończył. Rezkin, Frisha, Tam, Reaylin wraz z znanymi nam już żołnierzami wyruszają w rejs. Dołącza do nich reprezentacja rodu Jenai. W międzyczasie ich grupa powiększa się o kolejne osoby stające się jej nieodłączną częścią. Jednocześnie konieczność długiego rejsu po rzece, a następnie po morzu sprawia, że między bohaterami pojawia się coś na wzór przyjaźni, a już na pewno spora zażyłość.

W trakcie podróży przygód jest mniej niż wcześniej, ale i tak wciąż coś się dzieje, ktoś się z kimś kłóci, a tam komuś Rezkin ratuje życie. Wycieczka zaś sprawia, że zarówno Powiernik, jak i jego towarzysze, lepiej poznają świat i rządzące nimi prawa. Oczywiście nie wszyscy w tym samym stopniu. Dostajemy też w końcu wyjaśnienie o co chodzi z imieniem głównego bohatera. To tak w dużym skrócie.

Wielki bohater podróżuje jeszcze dalej

Autorka także i w tomie drugim konsekwentnie podtrzymuje wizję na swoją postać główną oraz postacie poboczne. Rezkin nadal jest we wszystkim idealny, chociaż wciąż nie zdaje sobie sprawy, jak właściwie działają relacje społeczne, uczucia i niuanse z nimi związane. Widać jednak, że trochę się pod tym kątem zmienia, uczy się, chociaż do mistrzostwa to mu daleko. I ten aspekt wypada naprawdę nieźle.

Tak samo jest, jeżeli chodzi o kreację pobocznych bohaterów – autorka realizuje ją konsekwentnie, ale widzimy jak pod wpływem różnych czynników dochodzi do przemian postaw, poglądów czy zachowania. Nie jest to zmiana nagła, lecz została rozłożona na pewnym odcinku czasu.

Niestety tutaj, bardziej niż wcześniej, wychodzi pewien istotny problem – o ile postacie męskie są dość zróżnicowane, to postacie kobiece już nie bardzo. Bohaterki, jak jedna żona, ślinią się na widok Rezkina, że aż wypadałoby ją im obcierać. Prawdopodobnie miało podkreślać jego genialność i być w pewnym stopniu prześmiewcze i tylko wtedy się to jakoś broni. Jakoś.

Jednak z drugiej strony powoduje straszne spłycenie i schematyzację żeńskich postaci pobocznych oraz zrównanie ich pod kątem upodobań. Szkoda, bo potencjał był spory by pokazać różnorodność postaw i zachowań, bo przecież mamy wojowniczkę, pół szlachciankę i szlachciankę z krwi i kości. Ta ostatnia to już istny zlepek wszystkich możliwych stereotypów, szablonów i schematów dot. wyniosłości, próżności, chamstwa itd. I to akurat nie jest takie złe, gdyż pasuje do ogólnej konwencji przerysowanych i mocno schematycznych bohaterów. Natomiast ciągłe strzelanie fochów w zasadzie o wszystko i w zasadzie przez każdą członkinię wyprawy, bo tak, bo coś ktoś założył, już na pewnym etapie jest mocno irytujące.

Jak wspomniałam, męskie postacie wypadają lepiej, ale większość i tak w końcu uznaje wyższość czy też zwierzchnictwo Rezkina. Zajmuje im to trochę czasu, muszą się do niego przekonać, ale jednak „ci dobrzy” decydują się na przyznanie mu racji. I ten schemat postępowania jest wśród postaci bardzo wyraźny, więc zakładam, że to było celowe i ma podkreślać wyjątkowość Powiernika.

Właśnie po lekturze tomu drugiego jeszcze lepiej widać, że autorka mocno bazuje na schematach, część z nich łamie, część wyolbrzymia. Mam nadzieje, że robi to z pełną świadomością, i nie jest to dziełem przypadku. I jeżeli właśnie podejdziemy do tego, jako do pewnej gry z motywami, schematami i konwencją, to te kreacje postaci, jak i cała fabuła, nawet się bronią. Nie ma bowiem nic złego w wykorzystaniu znanych rzeczy, lecz tutaj czasami jest tego zbyt dużo.

Jeżeli zaś chodzi o fabułę, to tutaj zyskuje ona głębię, gdyż wychodzimy już poza typową prostą podróż, ale pełną przygód. W tym tomie pojawia się mocno rozrysowana kwestia polityczno-gospodarcza, gdyż obecny król zbyt dobrym królem nie jest (a to niespodzianka!). Skomplikowane toto nie jest i sprawdza się do tego, że Tego Złego to trzeba obalić. Jednak ta sytuacja kryzysowa w królestwie powoduje, że Powiernik oraz jego lepiej sytuowani towarzysze tłumaczą, trochę sobie wzajemnie a trochę innym, zasady działania gospodarki, podatków itd. Wyłożone jest to prosto i zrozumiale. Jednak, wraz z przemowami o wartości plebejuszy (a także o zabijaniu na polecenie kogoś), stanowi to mocny kontrast dla przerysowanych kreacji bohaterów. Nie do końca koncepcja się spina, bo z jednej strony jest prześmiewczo, z drugiej poważnie, a czasem nawet patetycznie. I to bez szydery. Ciężko jest więc jakoś spójnie i sensownie do tej kwestii podejść, mimo sensowności i logiki ogólnej całej książki.

Wprawdzie szlachta służy za umysł i głos królestwa, jednak to plebejusze są jego krwią. Bez nich królestwo przestałoby funkcjonować.

Takie podejście przekłada się z kolei na to, że o ile pierwszy tom był zabawny i lekki, to ten zyskuje pewien ciężar, pewną toporność. Przez wzniosłe podnoszenie tematów i szerokie ich omawianie całość staje się miejscami ideologicznie przegadana. Jasne, to ma służyć jeszcze mocniejszemu podkreśleniu cudowności i szlachetności Rezkina, ale w pewnym momencie robi się tego za dużo. Tak samo zbyt często podkreśla się pewne jego cechy – a to, że jest to Mistrzem Miecza, a to że jest Konwencjonalnym Mistrzem Uzdrowicielem. I to zawsze w ten sam sposób, z całą otoczką „że on na to zdecydowanie za młody”. Pod koniec powieści robi się to męczące. To wszystko zaś przekłada się na pewną monotonność i przez to nie płynie się przez powieść tak sprawnie, tak szybko.

Nie brakuje tutaj także zgrzytów, gdyż nagle postać „Kruka” przestaje właściwie mieć znaczenie. Jasne, mamy tu inne wydarzenia, ale zatem po co były te akcje w pierwszym tomie, skoro tu są wspominane od tak, a „Kruk” nic nie musi robić by swoje stanowisko utrzymać? No sensu i logiki w tym za wiele nie ma. Gdyby zamiast rozbudowanych tyrad ideologicznych, dać więcej nawiązań do poprzednich wydarzeń, całość byłaby lepsza.

Właśnie w ten sposób otrzymujemy powieść, która ma trochę problem z tym czym chce w ostatecznym rozrachunku być. W tym samym momencie złożonym i podnoszącym istotne problemy w sposób poważny oraz przygotówką z przerysowanymi charakterami dziełem być nie może. Znaczy może, ale w tym wypadku to się nie spina. Albo gdzieś czegoś jest za dużo, albo gdzieś czegoś jest za mało. Sprzeczności konfundują, zwłaszcza po dość spójnym tomie pierwszym. W odbiorze będzie mieć bardzo duże znaczenie, kto co lubi i na co kto zwraca uwagę.

Zapytacie co z klimatem? A no jest, tylko jakiś nikły i nieokreślony, prawdopodobnie przez problem z tym, o czym to w zasadzie miało być. Natomiast słowo o humorze – jest to powtórka z tego, co było w tomie pierwszym. Bierze się on z rozmijania się w podejściu do różnych kwestii i tak, nadal dziwnym trafem tutaj każdy za pewniak przyjmuje własne zdanie i nie dopytuje. Staje się to coraz mniej zabawne, a coraz bardziej trąci wtórnością. Gdyby nie to, że miałam sporą przerwę między częściami, to by pewnie zwróciłabym na to większa uwagę.

Natomiast najmocniejszą stroną są tu świetnie prowadzone wątki związane z licznymi tajemnicami. Autorka ujawnia je oszczędnie, co potęguje napięcie. I zdecydowanie zachęca do czytania, bo pewne ogólne rzeczy da się przewidzieć (z uwagi na schematy), ale te smaczki, te szczegółowe rozwiązania już nie. I chwała za to.

Podsumowanie recenzji “Królestwo Obłędu”

„Królestwo Obłędu” Kel Kade to dobry drugi tom sprawnie rozwijający historię o kolejne wątki oraz poszerzający rys bohaterów. Ma on swoje zalety, jak konsekwencja w kreacji postaci i dobrze poprowadzone zmiany ich charakterków. Ma również wady związane ze szczegółami tworzenia wydarzeń. Jest także kwestia pewnych sprzeczności, czym właściwie ma być ta powieść.

Osobiście czytałam ją z przyjemnością, mimo tych licznych wad. Humor sytuacyjny jeszcze mnie śmieszył, a akcja rozwijała się na tyle ciekawie, że mnie wciągnęła. Z przyjemnością obserwowałam, jak Rezkin sprowadza do parteru gburów i zadzieraczy nosów oraz jak wspiera osoby skromne. Jednocześnie nikt nie obiecuje epickości, a właśnie raczej lekką, prosta rozrywkę i właśnie jako taka się sprawdza.

Polecam dać temu szansę i przeczytać samodzielnie.

Plusy:Minusy:
+ idealny bohater, ale nie do końca
+ różnorodność bohaterów
+ lekkość
+ sprawnie prowadzona narracja
+ tajemnice są tajemnicami
– nierówne tempo narracji
– powtarzalność i wtórność
– kiepskie połączenie patosu i humoru
– każda bohaterka ślini się na widok Rezkina

Szczegóły:
Liczba stron: 655
Numer wydania: I
Data wydania oryginału: 27.01.2016
Data pierwszego wydania PL: 19.11.2021
Data tego wydania: 19.11.2021
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Tłumaczenie: Piotr Kucharski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *